Opresja i nierówność
Komentarze: 0
Dress code, czyli zasady ubioru w szkole, zakładzie pracy.
Już pisałem o protestach w związku z zasadami ubioru obowiązującymi w angielskich szkołach i szwedzkiej komunikacji. W Polsce takie zasady też obowiązuj, formalnie lub nieformalnie. Te nieformalne są nawet gorsze, bo wymuszają na pracowniku, żeby ten się domyślił, co jest dopuszczalne, a co nie, w związku z czym pracownicy bojąc się podpaść, przesadzają w karności i nie korzystają nawet z tego, co mogliby uzyskać "bo jeszcze się to szefowi nie spodoba". W przypadku formalnych zasad pracownik przynajmniej ma na piśmie, co mu wolno, a czego nie.
A teraz do rzeczy. Polskie orzecznictwo nie ma nic przeciw obowiązywaniu dress code, podobnie, jak nie ma nic przeciwko lekcjom religii w szkołach chociaż Konstytucja zgodnie tak z literą, jak i z duchem zapewnia szkołę wolną od przekonań religijnych, neutralną światopoglądowo. Katecheza jednej, a nawet kilku religii nie zapewnia neutralności światopoglądowej i nie da się jej w takich warunkach zapewnić. Powód? Jak zapewnić katechezę dla ewentualnego ucznia - wyznawcy Zeusa albo Zielonoświątkowca? Bardzo szybko by zabrakło sal i katechetów żeby wszystkim zapewnić równe warunki. Katecheza więc jest z całą pewnością niekonstytucyjna, a orzecznictwo, z przyczyn politycznych twierdzi co innego.
Tak samo jest z dress code, orzecznictwo nic przeciw temu nie ma, w końcu sędziowie sami na siebie zasady ubioru narzucili. Rzecz w tym, że takie zasady są opresyjne, do tego nierówno traktują obywateli, choćby ze względu na płeć (jest to niekonstytucyjne, za to ogólnie przyjęte w Polsce, w wielu krajach UE często nie ma takiego rozdziału, bo obywatele sobie na nierówne traktowanie nie pozwolą). Zasady te są wprowadzane przez właścicieli, prezesów, dyrektorów. Teraz pytanie, czy firma, szkoła albo ministerstwo to prywatny folwark pana dyrektora, ministra, prezesa? Czy tam prawo o równości, wolności wypowiedzi, wolności osobistej nie obowiązuje? A, wiem, obowiązująca wykładnia... Na jakiej podstawie jest to wprowadzane (pomijam względy BHP, są one oczywiste i nie będę się kłócił, chodzi o bezpieczeństwo pracowników)? To kwestia wyznania, wiary, że pracownik w garniturze lepiej reprezentuje firmę/instytucję. Nie ma na ten temat żadnych konkretnych i miarodajnych badań, są opracowania z zakresu kultury i historii kultury, że tak było, jest i będzie, bo to potrzebne jest i już. Czyli teologia. Przez wiele lat teologowie twierdzili, że człowiek i społeczeństwo nie poradzą sobie bez wiary w byty nadprzyrodzone. Czesi przestali wierzyć i radzą sobie całkiem nieźle. Potrzeba istnienia bytów nadprzyrodzonych zniknęła wraz z wiarą w te byty. Tak samo może okazać się z zasadami ubioru, są one tak długo potrzebne, jak długo obowiązują.
Więc te zasady obowiązują formalnie lub nieformalnie.
I wg. nich kobietom wolno w pracy mieś włosy długie, krótkie lub nie mieć włosów, mogą mieć strój z długim lub krótkim rękawem, mogą być ubrane w długie lub krótkie spodnie, spódnice/sukienki długie, średnie, krótkie. Są zasady? Są, nawet trochę ograniczają.
A mężczyznom wolno, mieć krótkie włosy, ew. na łyso, koszula z długim rękawem i długie spodnie koniecznie, choćby 38 stopni było. Wykonać! W końcu facet jest wytrzymały, zniesie wszystko, jak będzie marudził to baba nie facet.
Teraz jeszcze dołożyć do tego linkowany przeze mnie w innym wpisie artykuł o tym, jak spodnie przyczyniają się do spadku płodności mężczyzn i obraz jest jasny, szef może nam nakazać żebyśmy szkodzili swojemu zdrowiu, to się nazywa konstytucyjność.
To może wprowadzić w firmach nakaz palenia, też szkodzi zdrowiu, też będzie opresja, a co sobie będziemy żałować?
Już pisałem o protestach w związku z zasadami ubioru obowiązującymi w angielskich szkołach i szwedzkiej komunikacji. W Polsce takie zasady też obowiązuj, formalnie lub nieformalnie. Te nieformalne są nawet gorsze, bo wymuszają na pracowniku, żeby ten się domyślił, co jest dopuszczalne, a co nie, w związku z czym pracownicy bojąc się podpaść, przesadzają w karności i nie korzystają nawet z tego, co mogliby uzyskać "bo jeszcze się to szefowi nie spodoba". W przypadku formalnych zasad pracownik przynajmniej ma na piśmie, co mu wolno, a czego nie.
A teraz do rzeczy. Polskie orzecznictwo nie ma nic przeciw obowiązywaniu dress code, podobnie, jak nie ma nic przeciwko lekcjom religii w szkołach chociaż Konstytucja zgodnie tak z literą, jak i z duchem zapewnia szkołę wolną od przekonań religijnych, neutralną światopoglądowo. Katecheza jednej, a nawet kilku religii nie zapewnia neutralności światopoglądowej i nie da się jej w takich warunkach zapewnić. Powód? Jak zapewnić katechezę dla ewentualnego ucznia - wyznawcy Zeusa albo Zielonoświątkowca? Bardzo szybko by zabrakło sal i katechetów żeby wszystkim zapewnić równe warunki. Katecheza więc jest z całą pewnością niekonstytucyjna, a orzecznictwo, z przyczyn politycznych twierdzi co innego.
Tak samo jest z dress code, orzecznictwo nic przeciw temu nie ma, w końcu sędziowie sami na siebie zasady ubioru narzucili. Rzecz w tym, że takie zasady są opresyjne, do tego nierówno traktują obywateli, choćby ze względu na płeć (jest to niekonstytucyjne, za to ogólnie przyjęte w Polsce, w wielu krajach UE często nie ma takiego rozdziału, bo obywatele sobie na nierówne traktowanie nie pozwolą). Zasady te są wprowadzane przez właścicieli, prezesów, dyrektorów. Teraz pytanie, czy firma, szkoła albo ministerstwo to prywatny folwark pana dyrektora, ministra, prezesa? Czy tam prawo o równości, wolności wypowiedzi, wolności osobistej nie obowiązuje? A, wiem, obowiązująca wykładnia... Na jakiej podstawie jest to wprowadzane (pomijam względy BHP, są one oczywiste i nie będę się kłócił, chodzi o bezpieczeństwo pracowników)? To kwestia wyznania, wiary, że pracownik w garniturze lepiej reprezentuje firmę/instytucję. Nie ma na ten temat żadnych konkretnych i miarodajnych badań, są opracowania z zakresu kultury i historii kultury, że tak było, jest i będzie, bo to potrzebne jest i już. Czyli teologia. Przez wiele lat teologowie twierdzili, że człowiek i społeczeństwo nie poradzą sobie bez wiary w byty nadprzyrodzone. Czesi przestali wierzyć i radzą sobie całkiem nieźle. Potrzeba istnienia bytów nadprzyrodzonych zniknęła wraz z wiarą w te byty. Tak samo może okazać się z zasadami ubioru, są one tak długo potrzebne, jak długo obowiązują.
Więc te zasady obowiązują formalnie lub nieformalnie.
I wg. nich kobietom wolno w pracy mieś włosy długie, krótkie lub nie mieć włosów, mogą mieć strój z długim lub krótkim rękawem, mogą być ubrane w długie lub krótkie spodnie, spódnice/sukienki długie, średnie, krótkie. Są zasady? Są, nawet trochę ograniczają.
A mężczyznom wolno, mieć krótkie włosy, ew. na łyso, koszula z długim rękawem i długie spodnie koniecznie, choćby 38 stopni było. Wykonać! W końcu facet jest wytrzymały, zniesie wszystko, jak będzie marudził to baba nie facet.
Teraz jeszcze dołożyć do tego linkowany przeze mnie w innym wpisie artykuł o tym, jak spodnie przyczyniają się do spadku płodności mężczyzn i obraz jest jasny, szef może nam nakazać żebyśmy szkodzili swojemu zdrowiu, to się nazywa konstytucyjność.
To może wprowadzić w firmach nakaz palenia, też szkodzi zdrowiu, też będzie opresja, a co sobie będziemy żałować?
Dodaj komentarz